· Prawdziwe imię: Kim Taehyung/ W użyciu: Kuroki Taru
·
18 lat
·
Japonia
·
Pioruny/Elektryczność
·
(Chwilowo) Rezydencja na końcu miasta
·
Syn rodziny założycieli bractwa
·
Łowca
,,Jeżeli
zgrzeszysz to osobiście Cię zabije…”
Kiedyś byłem potworem demonem, ale to nie
trwało na szczęście długo. Kiedy miałem obchodzić swoje pierwsze urodziny, do
naszego wszedł pewien mężczyzna, zabił moich rodziców używając jakiegoś
zaklęcia. Zabrał mnie ze sobą. Przybyliśmy do ogromnej rezydencji na środku
Japonii. Było ciemno. Wrzucił mnie do komnaty i założył dziwną obrożę. Miała
tłumić moją grzeszną naturę. Byłem tan sam, a obroża sprawiała mi ogromny ból.
Jedzenie przynosili mi raz dziennie. Cierpiałem przez 5 lat. Mimo to przeżyłem.
Pewnego dnia on wrócił, i zabrał mnie ze sobą do komnaty, w która była cała w
dziwnych znakach. Na moim ciele zrobił podobne.
Powiedział, że robi to dla mojego zbawienia. Zaczął inkantować coś
niezrozumiałego dla mnie. Potem czułem okropny ból. Tego uczucia nigdy nie
zapomnę. Czułem jak jakieś ciemne światła wychodzą z mojego ciała. Uniósł się
do góry i wybuchł zniknął. Ja ledwo mogłem oddychać. Wytłumaczył mi, iż zrobił
to, aby mnie oczyścić. Że on sam jest grzeszną istotą, tylko dlatego, aby móc
skutecznie zniszczyć wszystkie te zapchlone istoty. Ale teraz nie może,
ponieważ ma za mało mocy. Musimy mu pomóc, dać mu siłę tych grzesznych dusz.
Obiecałem, że to zrobię… On w dniu kiedy pierwszy raz spotkałem brata mianował
go swoją prawą ręką, a mnie swoim torsem (obie części ciała są praktycznie
zniszczone, nie wiadomo dlaczego)
,,Nie
żyję aby się litować..”
Mieszkam z moim bratem w jakimś domu.
Szczerze nie obchodzi mnie co to za dom. Ważne, że umiem tam trafić. Nienawidzę
kiedy ktoś mnie zaczepia i chce gadać o jakiś
pierdołach. A najbardziej denerwują mnie wszystkie dziewczyny, które
chcą za mną chodzić. Mówią do mnie ,,Oppa” lub ,,Taru- kun”, nienawidzę takich
zwrotów.
,,Nie umiem panować nad sobą..... Przepraszam...."
Zabijam wiele istot nadludzkich. Żywię się ich śmiercią. Daję im cierpienie, ale NIE JESTEM potworem. Czasami jest tak, że nie panuje nad tym co robię. Tak jakby ktoś kontrolował moje czyny. Nie chcę zabijać bez powodu. Takie coś mnie nie bawi. Prawdą jest, że lubię to robić, ale jeśli jest ku temu powód. Ja nie lubię zadawać cierpienia niewinnym istotom. Robię to jeśli ktoś skrzywdził kogoś innego.... coś jak samodzielna sprawiedliwość. Jeśli kiedyś Cię skrzywdziłem...... PRZEPRASZAM
,, Przyjmijmy, że ja o tym nie wiem."
Jestem jednym z wokalistów zespołu BTS. Wszyscy są istotami nadludzkimi (pomijając mnie). Odkryłem to jak pewnej nocy ćwiczyliśmy. Była pełnia, Jung przemienił się w bestię. Nikogo to nie zaskoczyło, oprócz mnie. Wpadłem w przerażenie. Mój przyjaciel jest istotą, którą powinienem zabić. Nie wiedziałem co robić. Upadłem na kolana. Zdziwili się, i to jak. Myśleli, że jestem taki jak oni, że jestem istotą nadludzką. Byłem, ale już nie jestem. Wtedy poznali moją historię, a ja ich. Byłem pewny, że mnie odrzucą, w końcu Bractwo zabrało każdemu z nich bardzo wiele. Jednak oni pozwolili mi ze sobą zostać. Wtedy znienawidziłem siebie i moich braci Zbawców. Nienawiść tą chowam w swoim sercu, aż pewnego dnia pozwolę jej wybuchnąć
,,Nie umiem panować nad sobą..... Przepraszam...."
Zabijam wiele istot nadludzkich. Żywię się ich śmiercią. Daję im cierpienie, ale NIE JESTEM potworem. Czasami jest tak, że nie panuje nad tym co robię. Tak jakby ktoś kontrolował moje czyny. Nie chcę zabijać bez powodu. Takie coś mnie nie bawi. Prawdą jest, że lubię to robić, ale jeśli jest ku temu powód. Ja nie lubię zadawać cierpienia niewinnym istotom. Robię to jeśli ktoś skrzywdził kogoś innego.... coś jak samodzielna sprawiedliwość. Jeśli kiedyś Cię skrzywdziłem...... PRZEPRASZAM
,, Przyjmijmy, że ja o tym nie wiem."
Jestem jednym z wokalistów zespołu BTS. Wszyscy są istotami nadludzkimi (pomijając mnie). Odkryłem to jak pewnej nocy ćwiczyliśmy. Była pełnia, Jung przemienił się w bestię. Nikogo to nie zaskoczyło, oprócz mnie. Wpadłem w przerażenie. Mój przyjaciel jest istotą, którą powinienem zabić. Nie wiedziałem co robić. Upadłem na kolana. Zdziwili się, i to jak. Myśleli, że jestem taki jak oni, że jestem istotą nadludzką. Byłem, ale już nie jestem. Wtedy poznali moją historię, a ja ich. Byłem pewny, że mnie odrzucą, w końcu Bractwo zabrało każdemu z nich bardzo wiele. Jednak oni pozwolili mi ze sobą zostać. Wtedy znienawidziłem siebie i moich braci Zbawców. Nienawiść tą chowam w swoim sercu, aż pewnego dnia pozwolę jej wybuchnąć
Dla
wścibskich…
-Jestem sarkastyczny
- Nie lubię ludzi którzy chcą za dużo
wiedzieć, ale kiedy mają kłopoty to ich chronię
-Nie rozmawiam z nimi bez potrzeby. Tylko z
moim bratem mogę się dogadać
- Lubię sport
- Mimo, że naprawdę ma koreańskie imię to używa japońskiego, aby pamiętać o tym kim był kiedyś
- Jest zafascynowany Japonią
- Mimo, że naprawdę ma koreańskie imię to używa japońskiego, aby pamiętać o tym kim był kiedyś
- Jest zafascynowany Japonią
- Moją jedyną słabością jest ta dziewczyna
~~Zapraszamy z Taru na wątki. Nie zabije... (chyba) ^.^
124 komentarze:
O Boże, o Boże! Jestem pierwsza? Ja chcę z tobą mieć wątek~ *śpiewa na cały głos*
Ta woja karta jest świetna i w ogóle uwielbiam Taehyunga więc masz u mnie dwa wielgachne plusiory! Wiesz już co to za dziewczyna, czy tylko tak napisała? XD bo ja osobiście jestem strasznie ciekawa!
-Krystal - Zelo-
[ Rei...to rei. Plawda? *u* Ale to nic, wątek z bratem? ^^ ]
Taaak..... to Rei ^.^ później będę wam akcje podręcać... (kim jest dowódca bractwa jak powstało itd...) ;)
[ To ja w takim razie zaczynam bo tak xD ]
Wstałem leniwie z łóżka. Najpierw zabrałem się za wzięcie zimnego prysznica na ochłodzenie swojego ciała, później ubrałem się i skierowałem do jadalni. Mój brat już zajął miejsce przy stole.
- Siemka - Przywitałem się wyluzowany - Jakie plany na dzisiaj bracie? Może pójdziemy najpierw zjeść coś pysznego, później do szkoły a dalej zobaczy się. Poznałem ostatnio interesującą dziewczynę, piękną niczym kryształ. Chciałbym się z nią zobaczyć.
Nałożyłem buty na nogi a następnie schowałem ręce do kieszeni od spodni. Czekałem już tylko na brata.
[Ma - Ka - Bra , wybacz ;; ]
[Ja bym nie chciała zacząć? Oszywiście, prosz, ciebie bardzo, persie!]
No to był pracowity dzionek. Trzy sprawdzianu w szkole, a potem weź jedź na zajęcia wokalne, do kompletnie innego miasta, jakieś dziesięć kilometrów od domu. Ale dzieckiem nie jestem, dam sobie radę. Się przecież nie zgubię, co nie?
Fakt, że ciemno na dworze jak w du... Jak w DUSZY u Lucjana*! Ale co tam, chwila w ciemnościach, kiedy pół swojego życia w dzikim lesie przeżyłam. Szła więc po wyjściu z autobusu, prosto do domu. Założył am kaptur na głowę i szybkim krokiem udałam się w stronę mojego cieplutkiego miejsca zamieszkania. Cały czas myśłałam tylko o swojej siostrze i ukochanym łóżeczku, by móc się w nie wtulić i już nic nie robić.
Niestety z moich przemyśleń wyrwał mnie widok zbliżającej się w moją stronę męskiej postury. Od razu ogarnął mnie lęk, bo skąd możesz wiedzieć, czy koleś nie chce ci nic zrobić? Postanowiłam jednak schylić głowę i nie zwracać na siebie uwagi.
[Lucjan - Lucyfer XD. Dalej masz pole do popisu. Co zrobisz, z tą bezbronną panienka, Taru? ;3]
-Krystal-
- Ehh... ona nie jest fanką ani żadną piszącą babą - Stwierdziłem obojętnie , jednak po chwili zacząłem mówić bardziej pasjonująco - Ona jest jak prawdziwy kryształek, jest śliczna i ma piękne niebieskie oczy. Tyle Ci wystarczy. Nie musisz wiedzieć wszystkiego.
Ostatnie zdanie odpowiedziałem znów obojętnie. Kochałem swojego brata, mimo iż rzadko to okazywałem
Su An
Jak zwykle dogadywałem się z bratem.
- Może kiedyś ją Ci przedstawię - Uśmiechnąłem się - Krystal...jak kryształek. Chociaż nie wiem czy mnie zbytnio lubi.
Znów się zaśmiałem i spojrzałem na brata, miałem ochotę zapalić, ale obiecałem Sobie kilka rzeczy
Su An
- Taru ... - Powiedziałem niepewnie - Ty myslisz tylko o niej...prawda?
Posłałem mu lekki uśmiech. Martwiłem się o niego, ale wiedziałem że on podejmie dobrą decyzję na końcu... w końcu, my to my... łowcy...
Su An
Kolorek oczu - Zdecydowanie piwny. Prawie żółty, można by rzec. To nie ja go otarłam, tylko on mnie, okej?! Ale, spokojnie, Jung. Nie mam nastroju na kłótnie z wielkimi bandziorami więc wzięłam głęboki oddech i chwyciłam jego rękę, odrzucając ją z dala od mojego ramienia. - Wybacz. To się już nigdy nie powtórzy. - Ostatnie zdanie powiedziałam bardziej sarkastycznie niż trzeba było. I nawet brwi zmrużyłam kierując ku niemu te słowa. Ja wiedziałam, że palnę coś bez namysłu! Świetnie, Anika. Teraz cię zabije!
-Krystal-
- Aish... jesteś nieśmiały? Czy co? - Zaśmiałem się - Zaproś ją na lody... lub daj jej pocky! Dziewczyny lubią pocky... i kukurudzu! Raczej... pocky, definitywnie pocky.
Spojrzałem w niebo i rozmyślałem o tym co my wyprawiamy z naszym życiem.
Su An
Okej, do niego nie powinnam kierować sarkazmów, ale on nie powinien na mnie krzyczeć! To prawda, wystraszyłam się, ale byłam wściekła.
- Yah! Nie myśl sobie, że się boję! - Krzyknęłam. Oczywiście, że się bałam, ale przecież się nie przyznam. Nie ze mną takie numery, chłopczyku. Jak ci odetnę dostęp do tlenu, to się dopiero będziemy śmiać. - Mam ci się teraz tłumaczyć? Ha! Niedoczekanie... - Próbowałam się jakoś wyswobodzić, ale - to pech... - był silniejszy. Nic moje szamotaniny nie dały, oprócz tego, że kaptur zleciał mi z głowy. Popsułam sobie fryzurę...
-Krystal-
Miłą pogawędkę przerwały nam dziewczyny których tak bardzo nie cierpiał mój brat. Ahh.. sam nawet nie wiem co one od nas chcą i czemu tak za nami ganiają.
- Tja... do zobaczenia Taru - Kiwnąłem głową w jego stronę a następnie odwróciłem się na pięcie do dziewczyn za mną - Annyeonghaseyo. Wyspałyście się?
"Ye Oppa~"... te miłe głosiki tych dziewczyn rozśmieszały mnie. Pożegnałem się z nimi i pomknąłem na zajęcia, brat już siedział przy swojej ławce.
Su An
- Ja nie zwiewam przed nimi za każdym razem, więc odchodzę kiedy mi się podoba - Odpowiedziałem wyluzowany - Czy ktoś mi wytłumaczy... czemu tak robią?
Położyłem nogi na biurku a sam oparłem się o krzesło. Tak było mi najwygodniej. Zamknąłem oczy i rozmyślałem nad tym, co my takie z Taru robimy, że one tak się przyczepiły!
Su An
No i bam. Upadłam, ale nie sądziłam, że poda mi rękę. Dlatego, też z tej jakże niezbędnej pomocy nie skorzystałam. Wstałam sama. Otrzepałam się i spojrzałam na niego z lekkim żalem w oczach. - No nie wiem, czy pozwolę się odprowadzić przez chłopaka, który szarpie mną na ulicy. - Odpowiedziałam. Wciąż byłam zła i wciąż się bałam. Ale, dobra. Niech tylko już mnie nie dotyka. Postanowiłam się uspokoić i mu wybaczyć. Przymknęłam więc oczy i wypuściłam powietrze z płuc. Kiedy już otworzyłam oczy, nie były one żółte, ale niebieskie. Po prostu się uspokoiłam, a one zawsze zmieniają kolor pod wpływem emocji, nic nie poradzę. - Nie obraź się, pójdę sama. Acz dzięki, że chciałeś i pomóc. - Ukłoniłam się lekko, jak nakazuje tradycja i odwróciłam się na pięcie chcąc pójść w stronę mieszkania.
-Krystal-
- Ty nigdy nic nie wiesz Taru - Zaśmiałem się - Dobra, trochę powagi. Nauczyciel przyszedł.
Usiadłem normalnie i spojrzałem na mężczyznę który właśnie wszedł do sali.
Su An
Poszedł sobie, oh jak dobrze. Ja też ruszyłam w swoją stronę, ale oczywiście bez kłopotów by się nie obeszło... Przede mną stanął jakiś facet z kłami o samej ziemi i tak strasznie źle mu z oczu* patrzałam. Zrobiłam krok w tył. Słyszałam, że coś do mnie mówił, ale kompletnie nic nie zrozumiałam, bo tak okropnie bełkotał przez te kły... Jak nie będę myła zębów, to też mi takie wyrosną???
'To coś' uderzyło mnie, więc upadłam na ziemię. No, wiem, że wampiry są silne. Nie jeden raz się z nimi konfrontowałam w Lesie. Teraz też dałabym radę, ale na szczęście -lub wręcz przeciwnie... - nie musiałam, bo obronił mnie chłopak, który wcześniej na mnie napadł. Całej akcji przyglądałam się, siedząc na ziemi, bo jakoś nie miałam ochoty wstawać. Wzięłam głęboki oddech i pomyślałam, że może warto by mu pomóc (mojemu prywatnemu gangsterowi - odprowadzaczu). Jednak poradził on sobie świetnie, jeszcze zanim zdążyłam cokolwiek zrobić.
-Krystal-
-Dobrze śniłeś? - Zapytałem sarkastycznie - Wstawaj, przerwa. Idziemy złapać twoją dziewczynę.
Wstałem z krzesła i podałem dłoń swojemu bratu. Był lekko wkurzony, ale w końcu mi wybaczy.
SU AN
Wybuchłem śmiechem na widok mojego brata który tak szybko pędził przed Siebie, że prawie wywracał się o własne nogi. Gdy wrócił do mnie, spojrzałem na niego zawiedzionym wzrokiem i teatralnie przewróciłem oczami.
- Uspokój się... staraj się wyglądać cool - Powiedziałem przez zęby - Nie powiem Ci, zobaczysz!
So An
- Okej, okkey ! - Krzyknąłem - Tylko mnie nie bij mamo.
Przyśpieszyłem kroku i udałem się w stronę biblioteki. Otworzyłem drzwi do pomieszczenia i delikatnie wskazałem palcem na Rei która stała przy regale i wybierała jakieś książki.
- Nie zepsuj tego - Uśmiechnąłem się - Zwalę na nią książkę z drugiej strony a ty jej pomożesz ... czy coś.
Su An
Gdy mój plan nie zadziałał, postanowiłem zrobić coś... groźniejszego. Cały regał spadał w dół prosto na Rei, miałem nadzieję że ten idiota, mój brat da radę ją ochronić.
Su An
W pewnym sensie mu się udało ... ale ona zamiast martwić się o Siebie, martwiła się o książki, zrezygnowany podszedłem do nich.
- Oh Rei - Udałem zaskoczonego - Nic Ci nie jest? Jejku, byłoby strasznie gdyby te książki na Ciebie spadły mogłoby się stać coś Tobie albo im! Wiecie co, chodźmy obmówić nasze ulubione lektury przy pocky i soku? He?
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na brata.
Su An
Zajadanie się pocky i popijanie soczków... nic lepszego nie dało się wymyślić?
- Ahh... to ten - Zacząłem - Wy pogadajcie o książkach, zajadajcie się pocky... ja lecę szukać swojej krystalicznej księżniczki z bajki. Miłej zabawy.
Wyszedłem z pomieszczenia, założyłem słuchawki i pozostawiłem swojego brata w bardzo nie zręcznej sytuacji.
Su An
Oczywiście, przyjęłam pomoc. Wstałam i po raz kolejny otrzepałam strój. - Gomawo. Dobra, możesz mnie odprowadzić, ale... .
- tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Skąd on się tu wziął, jakim cudem tak szybko pokonał tego motłocha i dlaczego mi pomaga... dobra, to trzy rzeczy, ale wciąż nie dają mi spokoju. - Czym ty jesteś? - zapytałam, z wyraźnym pointrygowaniem w oczach. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, ale z drugiej, bałam się w ogóle cokolwiek mówić. I jako,noże jestem świetną aktorką, noc nie wyszło by na jaw... gdyby nie te cholerne oczy! Znowu zmieniły kolor na piwny i to tak wyraźnie, że chłopak na stówę to zauważył. Czekał am tylko, aż zacznie krzyczeć....
-Krystal-
Przechadzałem się spokojnie, wszystko pięknie... podziwianie świata... szukanie mojej muzy... ale wszystko musi się spierniczyć. Muzykę przerwał dźwięk przychodzącego połączenia od Taru.
- Halo? - Odezwałem się całkowicie zrezygnowany - Jaki jest powód, że przeszkadzasz mi w polowaniu na moją piękną muzę?
Su An
- Aish... arraso - Zdenerwowany przewróciłem teatralnie swoimi niebieskimi oczami które zmieni kolor na czarny - To gotowy na rozerwanie kilku istot ponad ludzkich? Doczekać się nie mogę.
Su An
Nie dając mu odpowiedzi, po usłyszeniu odłożonej słuchawki uśmiechnąłem się sam do Siebie i niczym cień poruszałem się w stronę omówionego miejsca. Byłem pierwszy, zapewne dlatego że znajdowałem się bliżej dworca niż Taru. Usiadłem na jednym z kamieni i czekałem aż pojawi się mój brat. Wciąż moje oczy były przepełnione ciemnością a na dłoniach zaczęły się pojawiać tajemnicze, czarne znaki.
Su An
- Ahh... nigdy się nie nauczą - Zaśmiałem się na widok wampirów - Jest ich 12 , postarajmy się zająć tym szybko... idę szukać muzy!
Dłonie pokryły się cieniem a oczy przybrały jeszcze ciemniejszy kolor. Nie mogłem się doczekać aż rozerwę ich na strzępy. W pewnym momencie jestem przed ofiarą, ale sekundę później za nią. Aish...
- I will be next to you - Nudziłem Sobie - I want to stay by your side... because I'm shadow, shadow, shadow.
Su An
Kiedy uniósł mój podbródek i zapytał o moje oczy... ja em... spanikowałam. Jeszcze w życiu nie były tak żółte jak w tej chwili. To tak jakby zamiast tęczówek, pojawiły się dwa słońca w moich oczach. Nawet dla mnie to nie było przyjemne. Cofnęłam się od niego na pół metra i spuściłam wzrok. Uspokój się, Anika. Spokój...
Niestety nie potrafiłam sobie poradzić ze swoim strachem. To mnie przerosło. W życiu nie spotkałam się twarzą w twarz z łowcą, a on właśnie stał na przeciwko mnie i wlepiał we mnie te swoje okropne ślepia. I co ja mam powiedzieć? "Ah, kupiłam sobie soczewki, które zmieniają kolor z żółtego na niebieski!" Eh. Jestem skończona.
Zrezygnowana podniosłam wzrok na chłopaka. Postanowiłam spokojnie - na zewnątrz, bo w środku krzyczałam ze strachu i panikowałam jak małe dziecko - odpowiedzieć na zadane mi pytanie. - Zmieniają kolor zależnie od emocji, które odczuwam. - Po tym uśmiechnęłam się nerwowo.
-Krystal-
Jak, to? Na prawdę, nic mi nie zrobi? Wypuściłam trzymane przed chwilą powietrze z płuc. Czy może mnie odprowadzić? Chyba się boję, ale i tak pewnie nie da i spokoju... - Tak, jasne. - Odpowiedziałam, przez chwilę szybko oddychając. Nagle tak wszystko ze mnie wyleciało i poczułam coś w stylu... ulgi? Oczy z powrotem zrobiły się piwne. - Jestem Krystal. - Nie będę się mu przecież przedstawiała pełnym imieniem i nazwiskiem! Jeszcze zechce mnie znaleźć i zabić w środku nocy. A ja nie chcę umierać, ja chcę żyć! Zwłaszcza, że ostatnio poznałam chłopca, który jest tak uroczy i na pewno nie mam zamiaru umierać na tym etapie znajomości. Nie przez tego typka, tu oto tego, oto tu!
-Krystal-
- Aish...nudzi mnie to - Stwierdziłem - Wyżynanie ich w taki sposób... co z ich rodzinami? 'Zniszczymy wszystko co kochasz'... Baw się w to sam. Ja lecę szukać mojego szczęśliwego amuletu z kryształkiem.
Pomachałem w jego stronę dłonią, na pożegnanie powaliłem dwa wampiry na ziemię i zniknąłem szybko z pola walki. Uśmiechnięty spojrzałem w niebo, moje oczy znów przybrały niebieski odcień.
Su An
Jego brat mnie lubi? Ciekawe kim jest jego brat... Uśmiechnęłam się, a moje oczy lekko zabarwiły się na niebiesko. Ale tylko odrobinę - wciąż czułam się niepewnie i w dodatku strach mnie nie opuszczał. - Tędy. - Ruszyłam w stronę swojego domu. Widziałam chłopaka kątem oka, idącego obok mnie. - Ty się jeszcze nie przedstawiłeś. - Powiedziałam wreszcie, niepewnym głosem.
-Krystal-
Nie obchodziło mnie co myśli mój brat... on dla swojej Rei zjada wszelki rozum... ja dla mojej 'panny' nie mogę? Znudziło mnie już rozrywanie tych wampirów. Wkurzony wybrałem połączenie do brata.
Su An
Zaśmiałem się gdy usłyszałem słowo 'Stęskniłeś'
- Ahh, Taru, Taru - Powiedziałem dosyć cicho - Nope , byłem jedynie ciekawy, jak Ci tam idzie. Myślałem ze się zanudzę tam na śmierć. To nie było fajne.
Spojrzałem w niebo i czekałem na odpowiedź mojego... braciszka.
Ann
Zaśmiałem się, jak zwykle palił... naprawdę jest od tego uzależniony. CO ja z nim pocznę!
- Ahh.. rozumiem, rozumiem - Znów wybuchłem śmiechem - Poszukiwania muzy? Jakoś idą... głodny jestem, idziemy na jakąś wołowinę z grilla?
Su An
- Arraso, Arraso - Powiedziałem do niego - Stawiam, ale wątpię że uda Ci się zdobyć SoJu, nie masz ukończonych 21 lat. Widzimy się przy sklepie na przeciwko domu Rei.
Zaśmiałem się i rozłączyłem połączenie chowając telefon do kieszeni.
Su An
Gdy ja zajadałem się posiłkiem, ona już zakończyła swój. Zdziwiony spojrzałem na nią.
-Najadłaś się?-Zapytałem-Prawie nic nie zjadłaś!
Było to dla mnie dziwne.
Su AN
Gdy ja zajadałem się posiłkiem, ona już zakończyła swój. Zdziwiony spojrzałem na nią.
-Najadłaś się?-Zapytałem-Prawie nic nie zjadłaś!
Było to dla mnie dziwne.
Su AN
Uśmiechnąłem się do słuchawki.
- Arraso, arraso - Odpowiedziałem - Spotkamy się na miejscu, staraj się być nie zauważalny Taru. Nie wplątuj nas w żadne kłopoty po drodze!
Rozłączyłem się i ruszyłem do danego celu. Miałem mnóstwo kasy, nigdy nam jej nie brakowało. Taru lubił pić napoje procentowa, ja czasami. Preferowałem jednak zwykłą wodę. Skończę 21 lat, wyciągnę moją dłoń po szklankę SoJu. But Not Yet.
Su An
Po kilku minutach doszedłem na miejsce. Taru już tam był. Widziałem jego zakrwawione ręce, schował je za Siebie.
- Taru - Podszedłem do niego - Znów wpakowałeś się w kłopoty? Co tym razem.
Podałem mu chusteczkę którą miałem w kieszeni. Nie mogliśmy przecież tak wejść do pomieszczenia z ludźmi w środku! Pokręciłem głową z rozczarowania i czekałem na jego usprawiedliwienie. Czasem zachowywał się jak dzieciak, ale no cóż... to mój brat.
Su An
Nie wiedziałem czy mu wierzyć, czy też nie. Uśmiechnąłem się w jego stronę.
- Tak, tak - Zaśmiałem się - Gratuluję odwagi czy co tam. Jestem z Ciebie dumny bracie, że w końcu zacząłeś doceniać płeć piękną.
Posłałem mu kolejny uśmiech i wszedłem do budynki gdyż padało na zewnątrz a pogoda robiła się coraz to gorsza.
Su An
Jak zwykle wspominał o tym, że spróbuję trochę jego alkoholu...To było oczywiste że tak się nie stanie.
- Andwae - Zaprotestowałem - Ja nie piję...chociaż.
Przez chwilę miałem ochotę także spróbować czegoś mocniejszego, nie tylko 'soczki' dla dzieci.
Su An
[ To co powiesz na to, że Rei albo Taru...decyzja twoja. W lesie znaleźli by tygrysa białego w pułapce zbawców? Pomogli by jej i zaczęli uciekać? ]
Sunny
Uciekając nocą przez ciemny las, co chwila odwracała się by spojrzeć czy łowca za nią nie biegnie. Tiffany podczas zaspokajania swoich podstawowych potrzeb zauważyła młodego chłopca, który się w nią wpatrywał.
-Kurwa, że akurat dziś musiałam wpaść- Zatrzymała się na chwilę, rozglądała się i nie mogła dostrzec chłopca.
Zaśmiała się widząc młodego chłopca przed sobą, wyglądał strasznie niewinnie, jak małe dziecko. Położyła swoją dłoń na jego ciepłym policzku
-A wiesz co jest moim ulubionym zajęciem?- Odrzekła z lekką chrypką w głosie.
~Hwang.
Zaśmiała się w głos.
-Skoro uważasz, że najbardziej lubię się pieprzyć to nie wiem jak słabym łowca musisz być.-Seksownie przejechała językiem po swoich ustach- Jak ci na imię?
Poczuła zapach swojej krwi i spojrzała na jego dłonie
-Chciałabym znać imię tego, który utoczył mi krwi.-Zaśmiała się cicho.-Jesteś jeszcze dzieckiem, nie wiesz do czego zdolny byłby teraz prawdziwy mężczyzna..-Stawała się coraz bardziej seksowna.
-Oh to dlaczego tatuś sam nie przyjdzie i nie zabije wampirzycy? Hmm? - Obojętnie odepchnęła go od siebie tak, że upadł na trawę.Usiadła na nim okrakiem i wysunęła swoje kły- Tatuś cię wykorzystuje maluszku- Patrzyła w jego oczy uśmiechając się, odrzuciła swoje czarne włosy do tyłu.- Ah teraz ty jesteś na straconej pozycji.
-Oh widzę, że synek starego pana Kuroki stał się już się silny- Zaśmiała się krzywiąc twarz w lekkim grymasie, kopnęła chłopaka w czułe miejsce i wleciała na drzewo- Mam nadzieję że będziesz mógł mieć dzieci. - Zaśmiała się- Taru, Taru.- Zaczęła kręcić głową z rozbawieniem.
Zamurowało ja, zeskoczyła z drzewa i objęła jego twarz swoimi dłońmi,mocno przygryzła swoją wargę tak aż poleciała jej krew.
-mhm dobrze, tylko ja mam ochotę na inną zabawę- zaśmiała się i złożyła na jego szyi krwawy aczkolwiek czuły pocałunek.- Zaśmiała się i stała ciągle obejmując jego twarz.
Zawyła cicho z bólu
-Ah to takie przyjemne, podkręć trochę bardziej - zaśmiała się, miała dość bawienia się z nim. Uderzyła go kłoda, która leżała blisko niej tak że stracił przytomność. Gdy się ocknął zastał ją opatrującą swoją idealna porcelanową skórę- ZOBACZ CO ZROBIŁEŚ! - wydarła się na niego pokazując przypalone ramię.
-Miałam się zostawić nieprzytomnego w lesie?- Powiedziała opiekuńczym tonem- Wybacz, to że jestem wampirem nie oznacza że nie czuje i że nie mam serca.. miałabym wyrzuty sumienia.-Przeczesała swoje włosy palcami..-Wszystko dobrze? -Podała mu dłoń żeby wstał.
Była zmęczona ciągłym uciekaniem więc czekała aż się nacieszy biciem jej, denerwowało ją tylko to że tak lata po drzewach.- Jakoś musiałam się uwolnić żeby nie zostały trwalsze ślady..Tak słodko wyglądasz jak mówisz że jesteś zły.- Zaśmiała się.
Usiadła na trawie - Wiesz że możesz mnie zabić, jestem zmęczona nie chce mi się bronić- Ziewnęła- A mimo to nie zrobisz tego, dlaczego?
Wzruszyła ramionami - Gdzie idziesz? Posiedź że mną chce bliżej poznać nawyki łowców. -Zaśmiała się.
-Te czasy są dziwne,ja wychowywałam się w średniowieczu,. Wtedy to były fajne czasy- powiedziała z nutą ironii- Wiesz, znasz się na ziołach, jeb na stos, umiesz wróżyć , jeb na stos.. -Zaśmiała się.
Usiadła wygodnie, opierając się o drzewo, pomyślała chwilę nad jego pytaniem.
-Chyba teraz jest najbezpieczniej, tylko denerwują mnie takie dzieciaczki, które biegają za tobą żeby ich przemienić..-Zaśmiała się- Za dużo się filmów naoglądali.
-No własnie zawsze korzystam, jednak potem nie można się uwolnić od takich dzieci.-Zaśmiała się
-Oczywiście że mogą pić tylko krew zwierząt ale to tak jakbyś jadł cholernie niesmaczną potrawę, jesteśmy zaprogramowani na krew ludzi inna nam nie smakuje.-Odpowiedziała obojętnie.
-Wiele, zapewne chcieliby zemsty...-Powiedziała obojętnym tonem- Nie przeżył byś tego. Ani twój ojciec.-Wstała i podeszła do niego- Jestem Tiffany..-uśmiechnęła się.
Zaśmiala się,
-Tak,SNSD, no widzisz jednak kojarzysz- Zrobiła swój słynny eyesmile.
Pomachała mu na pożegnanie..
-Ah za karę, że przerwałeś mi posiłek musisz oddać mi trochę swojej krwi- W kilka sekund znalazła się przed nim.
Złapała go i nachyliła się nad jego szyją..
-Tylko troszkę Taru, odrobina mi wystarczy- Wyszeptała, delikatnie muskając jego nienaruszoną szyję kiełkami.-Nie bedzie bolało.- Wypowiadając te słowa wbiła kły w jego szyje i utoczyła mu trochę krwi.
Zaśmiałem się, mój brat jest naprawdę wyjątkowy!
- Arraso, arraso - Udałem się do lady - Co bierzemy?
Nie piłem często, no, prawie wcale...ale miałem straszliwą ochotę dzisiaj się napić.
Su An
Odeszła od niego i wytarła zakrwawione usta.
-No już już, nie denerwuj się- Poprawiła kołnierzyk jego koszuli i uśmiechnęła się.
-Oh jezu to mnie zabij - przewróciła oczami..-Przecież cię nie osuszyłam to co drzesz mordę..-Zaśmiała się..
-Nie przesadzaj, nie było tak źle -Zaśmiała się- Sławna osoba cie ugryzła..
-No to nie..- Powiedziała obojętnym tonem nucąc Mr.Mr., poprawiła swoja bluzkę i zakolanówki- To co chcesz coś jeszcze wiedzieć młody zabijako?
-Tak jasne, już idę - Odwróciła się na pięcie i odeszła.
Uśmiechnąłem się do niego.
=Ty wolisz japońskie rzeczy - Stwierdziłem = Ja wolę Koreańskie.
Zerknąłem przez okno.
Su An
Z zamyślenia wyrwał mnie mój braciszek.
- Tak...tak racja - Spojrzałem na niego- Ja? Ten...myślę...i ogółem... bo wiesz...ładna pogoda dzisiaj, jeśli o to chodzi.
SU An
Podeszła do Ciebie kobieta, nie było szans aby ujrzeć jej twarz. Wręczyła Ci kopertę. Otwierasz ją a w środku jest kartka w czerwonym kolorze.
[ proszę to zapamiętać, dotyczy do wątku grupowego, który niebawem się pojawi ]
[Skoro zapraszasz do wątku to wpadam tu, to łowca jakoś mnie przekonało :)
Chociaż z czarownicą też mogłoby ciekawie wyjść...
masz jakieś pomysły?]
Kai
Co do wątku to pomysłu nie mam ale możemy cos zaimprowizować i zobaczyć co wyjdzie. Hmm?^^
Kiedy Taru położył mi dłoń na ustach znów poczułam stado motylków. Szkoda, że tak szybko ją zabrał... - Dziękuję za troskę, Oppa. - puściłam mu mój słynny eyesmile. Zaraz po tym uświadomiłam sobie w jakiej jesteśmy pozycji i mocno się zarumieniłam. - Nie wiedziałam, że jesteś aż tak sławny. - zaśmiałam sie cichutko.
Zaśmiałem sie na słowa brata.
- Tja V. - Spojrzałem na niego - I tak my się nie kłocimy...no dobra, czasami. PAtrzę ...nie wiem. Na co ja patrzę?
Znów zerknąłem w to samo miejsce w które się wcześniej tak bardzo wpatrywałem.
Su An
- Doprawdy? Hmm, wtedy ta dziewczyna byłaby szczęściarą... - teraz to ja nachyliłam sie i wyszeptałam mu do ucha - Co robi ją taką specjalną? - po czym odsunelam sie znów pod ścianę z glupawym uśmiechem.
Ahh, one są wszędzie. Kiedy do jasnej cholery mój brat przywyknie do fanów?! Szybko wybiegłem za nim, nie chciałem, aby się tam męczył z tym sam. Zaplecze, tam tym bardziej ich nie uniknie.
- HEj taru -Krzyknąłem wiedząc że on gdzieś tam się chowa - To ja Suu , nie ma ich tutaj.
Zaśmiałem się pod nosem. Jego panika była naprawdę dziwna...
Su An
No i co ja miałam na to poradzić. Znów się zarumieniłam. - Tt.. to wcale nie moja wina! - Szlag, przecież wcale nie musi mówić o mnie... aaaaa! - M.. miałam nna myśli to, żże rumieńce ttrudno opanować... nna pewno. Tak. - Jąkanie wcale mi nie pomaga. Uggh...
- Jak ty się do brata odzywasz - Prychnąłem - Ogarnął byś się... to tylko fanki. Jeśli przed nimi uciekasz, gonią Cię jeszcze bardziej. Mógłbyś do tego spokojnie podejść. Aish...jinja michigo.
Odwróciłem się do niego plecami. Wiem jak to jest, w końcu w liceum wiele dziewczyn się ugania za mną i kiedyś za Taru...jako Taru, nie V. Sława mu odbija do łba i myśli że jest wielki. Aish... pabo.
Su An
- Ttylko, że ja dawno nie wychodziłam tak do ludzi... - dokładniej od roku. Boję się jak mogę tam zareagować.. A co jeśli spotkamy jakiegoś łowcę? Co jeśli znów nad sobą nie zapanuję?... Z drugiej strony chciałam być przy Taru. - W końcu muszę wyjść, co? - zaśmiałam się po cichu, niepewnie.
- Tak!! ŚWietny pomysł!!! - wypaliłam za szybko. KOlejny rumieniec, tym razy z głupoty. - To znaczy, jeśli chcesz, to możemy iść na miasto... - dodałam po cichu. Muszę w końcu wyjść do ludzi..
Nigdy nikt tak do mnie nie mówił. Do tego nie mogę opisać co czułam za każdym razem jak Taru zbliżał się do mnie. Nie wiem co się dzieje i ta nie pewność mnie wykańcza. Dzisiaj muszę się dowiedzieć co się pomiędzy nami dzieje. - Jestem tu nowa. Ty mnie gdzieś zabierz. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Jezioro? Brzmi przyjemnie. - Z wielką chęcią. - odpowiedziałam, po czym z szerokim uśmiechem chwyciłam Taru za rękę.
Nie słuchałem go... w pewnym sensie. Skierowałem się do środka, do budynku. Wziąłem alkohol i wróciłem do brata. Podałem mu jego napój.
- Aish....trauma? - Zapytałem - Arraso.
Zaśmiałem się i upiłem łyk Soju.
Su An
Widok był cudowny. - Pięknie tutaj.. tak spokojnie. - Powiedziałam rozmarzonym głosem po czym skierowałam głowę w stronę Taru. Spotkałam się z jego wzrokiem i nie potrafiłam już oderwać się od jego oczu.
Kocha mnie? Z oczyma szeroko otwartymi powoli przetwarzałam informacje. Czy go kocham? - Jja.. Ja nie wiem... Nigdy nikogo nie kochałam... Ale to co czuje za każdym razem gdy jesteśmy sami, to co sie ze mna dzieje kiedy sie do mnie zbliżasz, kiedy mnie dotykasz... Czy to jest miłość? - spytałam, powoli przybliżając sie do niego.
Kiedy usta Taru dotknęły moich, czas stanął w miejscu. Czułam sie jak w niebie. Nie potrafiłam myślec o niczym innym. Gdy nasze usta sie rozdzieliły spojrzałam mu głęboko w oczy i powiedziałam - jestem pewna. Kocham cie, Taru. - po czym szybko sie zbliżylam i delikatnie go pocałowałam.
- Ja tez. - odpowiedziałam rozmarzonym głosem. - Oppa... - mówiąc to lekko podniosłam sie na łokciu a drugą rekĄ zaczęłam przeczesywać włosy Taru. Nie ważne jak bardzo chciałam, aby ten moment trwał wiecznie, wiedziałam, ze musimy powoli wracać. - ... Ściemnia sie. Powinnismy chyba juz iść.
Taru wydał mi sie nieco zdenerwowany, wiec zanim ruszyliśmy w drogę powrotną złapałam go za obie dłonie i pocałowałam w policzek, po czym z uśmiechem na twarzy zaczęłam mu uciekać (dla zabawy haha)
Kiedy nie słyszałam juz za sobą kroków Taru, odwrocilam sie zdziwiona. Nie wyczuwałam go w pobliżu. Postanowiłam wrócić powoli ta sama droga, która tu przybieglam. - Taru! - wołałam. I natychmiast pozalowalam, gdy zobaczyłam co, a raczej kto, go zatrzymał. Wiedziałam, ze było zbyt pięknie. Dzisiejszej nocy przeżyje ja i Taru albo nikt.
Stałam jak wryta. Z rozszerzonymi oczyma wpatrywałam się w Taru. Nie ważne ile osób zabiłam, nigdy nie oglądałam ich śmierci. Kiedy zobaczyłam rozerwane ciało łowcy przypomniał mi się widok mojej mamy. Wszystko zaczęło wirować i jedyne co czułam to jeden wielki ból. Upadłam na ziemię i nie mogłam zapanować nad drgawkami i łzami, które spływały strumieniami.Jedyne co zdołałam z siebie wydusić to - Przytul mnie... - skierowane do Taru.
Wtuliłam się w niego mocniej. Kiedy zaczęłam się uspokajać zauważyłam jego zakrwawioną rękę. Nic nie mówiąc, wyjęłam z kieszeni chusteczkę i powoli zaczęłam ją wycierać. - Czyli potrafisz robić pioruny, hmm? - zapytałam z malutkim uśmiechem. - Może proszę o za wiele ale... chcesz mi to jeszcze raz pokazać?
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wyglądał nieziemsko. Patrzyłam z zachwytem, gdy nagle zniknął. Wystraszyłam się kiedy pojawił się za mną i przez instynkt prawie go kopnęłam! - Yaah! Nie straszy się dampirów! - zaśmiałam się. - Jesteś niesamowity.. - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy
Zaczęłam się przyzwyczajać do takich miłych momentów. Prawie cały czas się uśmiechałam. Czyli to jest miłość. Kiedy obejmował moją twarz jedyne o czym mogłam myśleć to on. Wiedziałam jednak, że musimy już iść. Nie chcę spotkać więcej łowców. - Oppa... powinniśmy już iść.. - chwyciłam go za rękę po czym szybko pocałowałam go w policzek i zaczęłam kierować się w stronę miasta.
* Hej, co ty na to, zeby schowali sie przed goniącymi ich lowcami w jakimś domku? I Minah strasznie zgłodniała (wiesz haha te wampirze bóle z głodu etc.) ale nie mogli opuścić go aż do świtu, który był jeszcze daleko?*
Splatając dłonie z Taru, ruszyłam przed siebie. Musieliśmy się sprężać. Jednak Taru popełnił błąd pozwalając mi prowadzić. Nie znam tej okolicy! - Oppa.. chyba się zgubiliśmy.. - powiedziałam. - Przepraszam! Mogłam bardziej uważać... - stojąc bezradnie w miejscu usłyszałam kroki. I to nie były nasze. - Ktoś za nami idzie.. - wyszeptałam nachylając się do Taru. - Musimy się gdzieś schować!
Byłam przerażona i wściekła na samą siebie. Do tego wiedziałam, ze wujek będzie sie martwił, co wprawiało mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Próbując o tym nie myślec wtulilam sie w Taru i to wtedy poczułam jego tętno. Niby nic złego, w końcu to człowiek, ale głód, który naszedł mnie znienacka, był nie do wytrzymania. Dostałam drgawek i zaczęłam cieżko oddychać. Musiałam nad sobą panować, a bliskość Taru mi w tym nie pomagała. Czułam jego krew i to mnie przeraziło. Nie powinnam czuć ludzkiej krwi. Odsunęłam sie od niego. Nie chciałam zrobić mu krzywdy. - Taru... Nie jest dobrze... - powiedziałam, zwijając sie z bólu.
Spojrzałam mu w oczy - Ja... Jja nie mogę... Nie chce cie zranić. - Nigdy nie piłam ludzkiej krwi. Co jeśli nie będę mogła sie powstrzymać? Co jeśli go... Nie. Nawet nie chce o tym myślec. Spojrzałam na jego szyje. Pierwszy raz czułam chęć zatopienia zębów w ludzkiej szyi. Troche odrzucała mnie ta myśl ale kotlowalo sie we mnie dziwne uczucie. Próbowałam nie myślec o bólu ale z minuty na minutę robił sie on coraz większy. - Taru... - dotknęłam jego szyi. Czy go to zaboli? Nie wiem czy posiadam ten sam dar co wampiry. Moje ugryzienie może go cholernie bolec. - Czy jesteś tego pewien? - wyszeptałam, powoli sie zbliżając.
- Z góry przepraszam... - wyszeptałam, po czym zatopiłam kły w jego szyi. Nie mogłam opisać tego co poczułam. Jego krew smakowała jak ambrozja. Chciałam więcej. Wplotłam ręce w jego włosy i wtopiłam sie jeszcze głębiej. Ból ustał ale nie potrafiłam przestać delektować sie jego krwią. Musiałam zebrać w sobie wszystkie siły, by moc sie od niego odepchnąć. Puściłam go i odsunelam sie. Czułam sie jak potwór. Spojrzałam na dłonie. Były całe w jego krwi, jak i na pewno moja twarz. Spojrzałam na niego. Miał dziwny wyra twarzy, którego nie mogłam odczytać. To w tym momencie uderzyła mnie jedna rzecz. Nie słyszałam juz jego myśli. Co sie stało? - Taru... Oppa...jjak... Jak sie czujesz? - nie chciałam do niego podchodzić będąc cała w jego krwi. Szczerze to brzydziłam sie samej siebie w tym momencie.
Tak bardzo jak pragnelam sie w niego wtulić, wiedziałam, ze nie mogę. Nawet moja bluzka była przesiąknięta krwią. Delikatnie odepchnęłam Taru od siebie i, chociaż jego słowa były takie kojące, wciąż czułam sie jak potwór. Cos sie we mnie zmieniło. - nie zbliżaj sie. - powiedziałam delikatnie. Targała mnĄ chęć ugryzienia go jeszcze raz. Jedyne co trzymało mnie przy zdrowych zmysłach była cisza, czyli świadomość, ze - Jja.. Ja nie słyszę twoich myśli, Taru...
Troszkę zajęło mi zrozumienie wszystkiego co powiedział Taru. Mimowolnie uśmiechnęłam sie. Dlaczego? Bo cieszyło mnie to, ze nie zrobiłam mu krzywdy... No i może dlatego, ze podobało sie to nie tylko mi. - Czy jesteś nieśmiertelny? - zapytałam, kiedy pokazał mi swój tatuaż. Delikatnie zaczęłam trącać go palcem. Chociaż był to demoniczny tatuaż, naprawdę był cudowny. Powoli zaczęłam go dotykać całą dłonią. Od początku do końca i tak w kółko. Bez słowa. Byłam nim zauroczona. Wciąż trzymając na nim rękę spojrzałam Taru prosto w oczy. - kocham cie... - powiedziałam, po czym pocałowałam go, nie zwarzając już na zaschniętą krew. Do świtu jeszcze pare godzin, jednak ja mogłabym zostać tu na wieki.
- Oh... - byłam pewna, ze wyglądam jak pomidor. Zaschnięta krew i czerwone policzki nie są chyba zbyt atrakcyjne. Taru miał racje, chociaż muszę przuznac, ze w tamtym momencie nawet nie myślałam o łowcach. Opierając sie o ścianę spojrzałam na Taru. Powoli, bardzo powoli, zaczęłam "pożerać" go wzrokiem. Kierując wzrok coraz niżej zatrzymałam sie na jego szyi, gdzie wciąż widniały małe dziurki. Nachyliłam sie i delikatnie dotknęłam je językiem, aby zniknęły. - Taka sztuczka... - wyszeptałam mu do ucha. Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Taru. Ale podoba mi sie to. Puszczając mu zalotny uśmiech, znów oparłam sie o ścianę.
Zaśmiałam się po cichu. To urocze, że próbuje zmienić temat. Tak na marginesie, to wychodzi na to, że nie jestem taka nieśmiała. Opanowałam się już ale zakłopotany Taru wydawał mi się słodki, więc postanowiłam się zabawić. Zobaczymy ile wytrzyma. - Może odrobinę seksowniejszy niż teraz... - powiedziałam, nachylając się do jego ust - hmmm... albo bardziej... ostry? - prawie dotykając jego ust, nagle spuściłam głowę w dół i z diabelskim uśmiechem znów odsunęłam się pod ścianę - jednak nie jesteś taki, i to chyba lepiej... - puściłam mu oczko. Poczekam na reakcję i zobaczę ile wytrzyma.
Rozbawiło mnie to jeszcze bardziej. Gdyby nie świadomość, że mój wybuch śmiechu decyduje o naszym życiu to już dawno bym chichrała jak nienormalna. - Paboo. - powiedziałam. - Nie jestem taka głupia. - Walnęłam go łokciem w brzuch. - Chciałam się pobawić! - odwracając głowę w jego stronę posłałam mu szeroki uśmiech. - Słaby jesteś! - pokazałam mu język. - A wracając do mojego pytania... czy ty... czy ty jesteś nieśmiertelny? - zapytałam odwracając głowę i wtulając się w jego torso.
Oblał mnie strach. - Nie mów tak... - wyszeptałam. - Dlaczego twój "ojciec" miałby cię zabić? - czy to przeze mnie? - Nie zginiesz, rozumiesz? - odwróciłam się. - Nie pozwolę na to... - dodałam po cichu. - Jja.. ja jestem śmiertelna ale ty jako były demon możesz nie być. Sam powiedziałeś, że pewnych cech ci nie zabrali.. - mówiłam lekko trzęsącym się głosem. - Jednak jeśli jesteś to nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Albo sama tego nie przeżyję.
- Nie możesz od niego uciec?! - zapytałam. - Gdybyś zamieszkał wród nas byłbyś bezpieczny. - jak u dampira przystało, emocje łatwo mną targają. A zebrało się we mnie ich dziś wiele. - Ja nie chcę cię stracić. Nie teraz i w ogóle nigdy. - Myśl, że coś może się mu stać, to, że może skończyć jak moi rodzice, nie dawała mi spokoju. Czułam, że świt jest już blisko. Znów ogarnął mnie smutek, bo po tym, co dziś usłyszałam, nie chcę opuszczać Taru. - I nie jesteś żadną maszyną do zabijania. Jesteś cudownym, miłym, troskliwym chłopakiem. Nie mów źle o sobie.. proszę - powiedziałam, delikatnie głaszcząc go po policzku. - Chyba możemy już iść...
Odwzajemnilam uścisk. - Postaram sie. - odpowiedziałam, uśmiechając sie mimowolnie. To naprawdę cudowne uczucie, wiedzieć, ze ktoś cie kocha. - Pamiętaj, ze na mnie zawsze możesz liczyć, zawsze porozmawiać. Jestem tu dla ciebie i tylko dla ciebie. - puściłam Taru i ukradkiem spojrzałam na Niego z uśmiechem. - lepiej ty prowadź tym razem.
- Bardzo zabawne... - zrobiłam smutną minkę. - Wyprowadź mnie z tego lasu i możesz sobie iść. - powiedziałam żartobliwie pokazując mu język. Z jednej strony cieszyłam sie na myśl o domku, z drugiej martwiłam. Znów będę sama. Znając wujka gdzieś baluje. - ruszajmy sie albo będziemy tu kwiczeć do kolejnego zmierzchu. - Szturchnelam Taru w bok.
RozszerzyłAm oczy tak, ze aż mnie zabolały. Nie mówił poważnie prawda? Znów byłam czerwona jak burak.. - Ww... Widzę, ze ci humor dzisiaj ddopisuje... - wymamrotałam. - Trzynastka jest zaraz za rogiem... Powinnam trafić.. To znaczy chyba, ze chcesz wpaść zjeść śniadanie... Ttto znaczy... Bo wiesz, ty nic nie jadłeś i... No jak chcesz. Tak. - zaczęłam paplać jak najęta.
Wpuściłam Taru do środka. - Masz szczęście, ze wujek jest wielkim żarłokiem. Lodówka powinna być pełna. Usiądź, a ja ci przygotuje śniadanie. - zaparzylam herbatę i zrobiłam pare kanapek. Postawiłam to wszystko przed Taru i usiadłam na przeciwko. - smacznego! - powiedziałam. - pozwolisz, ze pójde sie szybko przebrać? - spojrzałam na zakrwawione ubrania... Ughh... - wrócę za chwile. jedz spokojnie. - uśmiechnęłam sie, biegnąc do łazienki.
*przepraszam haha jestem na telefonie i to doskwiera*
Kiedy wróciłam, Taru siedział przy stole jak małe dziecko. jakie to urocze! - nie musiałeś zmywać... Jesteś gościem... - znów usiadłam na przeciwko. - Przepraszam, ze tak długo ale musiałam wziąść prysznic. Twoja kre... - umilkłam. Co chciałam powiedzieć? Ze cała byłam usmarana jego krwią? Ehh.. Nie przywykłam do tego. - Hmm... To co chcesz porobić?
Odwzajwmniłam pocałunek. Calowalismy sie tak pierwszy raz i naprawdę mi sie to podobało. Uczucia przejęły kontrole nad moim ciałem i powoli zaczęłam cofać sie w stronę swojego pokoju. - Jeśli chcesz sie bawić to nie tu... - wyszeptałam Taru do ucha, delikatnie trącając jego szyje nosem. Nie odrywajac sie od niego znalazłam klamkę i szybko otworzyłam drzwi.
- Tylko na tyle cie stać? - odpowiedziałam z niewinnym spojrzeniem, palcem przesuwając od jego ramion do pasa. Pocałowałam go delikatnie. Zaczęłam czuć cos przyjemnego kiedy mnie dotykał. Cos nowego, jednak wprowadzającego w euforię. Taru co ty ze mną robisz... Zaczęłam bawić sie końcem jego podkoszulka. - Wiesz... Bardzo podobał mi sie twój tatuaż...
* Będę musiała sie przyzwyczaić;; </3 *
Uśmiechnęłam sie. Ten tatuaż naprawdę miał w sobie cos co z jednej strony mnie niepokoiło ,a z drugiej przyciągało. Znów nie mogłam sie niemu oprzeć i zaczęłam wodzić po nim palcem. Obróciłam Taru tak, ze teraz to ja siedziałam nad nim okrakiem, wciąż dotykając tatuażu. Nie spuszczając go z oczu, delikatnie nachyliłam sie nad uchem Taru i wyszeptałam - Może nie... A może jednak tak. - uśmiechnęłam sie i pocałowałam go w policzek, następnie wtulilam sie w niego, nie przestając dotykać jego tatuażu.
Uśmiechnęłam sie. Przy Taru chciałam być wszystkim na raz. Nie chciałam być słaba, a z drugiej strony podobało mi sie to w jaki sposób sie mna opiekuje. Podniosłam sie na łokciach i spojrzałam mu prosto w oczy. Posyłając jeden z moich niewinnych uśmiechów, usiadłam na skraju łóżka. Nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji. Nie wiem jak sie w nich zachować. Odwrocilam głowę w strone Taru - Dziękuje...
[ W sumie to wątek nie jest złym pomysłem... jakieś propozycję? ]
Kookie
[Okej, idea z uciekaniem przed fankami odpowiada mi w zupełności, ale z wątkiem z Rei, to może jeszcze poczekajmy, co? Za dużo myśli wiruje wokoło wątku ReixZelo >/////<]
-SUGA-
- Za wszystko. Naprawdę. Przez ten krótki czas zrobiłeś dla mnie więcej niż ja komukolwiek przez całe życie... - uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła ci się odwdzięczyć, bo nie lubię być dłużna. - mówiąc to puściłam mu oczko i położyłam się znów na płask, opierając głowę na dłoniach.
Zarumieniłam się. Rozluźniłam się pod nim, jednak nie mogłam powstrzymać pytania, które cisnęło sie na moje usta. - Dlaczego ja?... To znaczy.. Mogłeś mieć każdą, masz tyle fanek... A wybrałeś mnie, chociaż wiesz, ze to niebezpieczne. Co jeśli łowcy sie dowiedzą i cos ci zrobią?
Znów to miłe uczucie w brzuszku. Odwrocilam sie w stronę Taru i nic nie mówiąc patrzyłam mu w oczy. Odgarnelam mu włosy z czoła i uśmiechnęłam sie. Po paru minutach ciszy nachyliłam sie nad nim i z zadziornym głosem powiedziałam - Radzę ci ubrać koszulkę, bo zaraz może wrócić wujek. - po czym puściłam mu oczko i wstałam. - chcesz obejrzeć jakiś film?
Zastanawiałam sie przez chwile. Co mam mu powiedzieć? - nie ma co opowiadać. Moje życie nie jest jakos super ciekawe... Jednak jeśli chcesz cos wiedzieć.. Hmm... Rok temu w dniu moich 16 urodzin dowiedziałam sie, ze jestem dampirem... Niestety dowiedziałam sie tego z listu, który był przy... Przy zwłokach mojego taty... - zamilklam. Wciąż trudno mi sie o tym mówiło. - po śmierci rodziców zaopiekował sie mna wujek, a ja próbuje zrozumieć to kim sie stałam i... Za wszelką cenę chce zniszczyć łowców.. Nie zrozum mnie źle. Poprostu nie mogę wybaczyć wam..., Przepraszam im, tego co zrobili moim rodzicom... - poczułam na policzkach łzy, które otarłam bez słowa. - widzisz, nic ciekawego.
[ Luzik! Co powiesz na to, aby V i Kookie mieli razem próbę. W końcu postanowią że się zrywają z tych 'zajęć' i będą starali się wymknąć z budynku tak, aby nikt ich nie zauważył? ]
Kookie
Wtuliłam się w niego bardziej. - Nie płaczę... Tylko słabeusze płaczą... - powiedziałam z lekkim uśmiechem. - To wszystko się już zdarzyło i niestety się nie odstanie... Ale mam ciebie i to wszystko czego potrzebuję. - dodałam, patrząc Taru prosto w oczy.
Prześlij komentarz